prolog/czyli: zamiast wstępu ... z mojego doświadczenia, analizy zagadnienia i rozmów przeprowadzonych w rozmaitych miejscach (w klubach, w pracy, przy kawie, itp.:-) z innymi pasjonatami wynika, że podobne wspomnienia MAJĄ i PIELĘGNUJĄ wszyscy, którzy kiedyś-tam :-) łyknęli jakiegoś bakcyla. A w oszalałym świecie, gdzie wszystko pomału odwraca się do góry nogami - naturalnym azylem wydaje się znalezienie oddechu we własnych wspomnieniach. Bo miło się do nich wraca. A przeszłość - ponieważ ona ulotna jest - dobrze jest sobie unaocznić (czy mniej elegancko: namacać) przy pomocy artefaktów... w prostej linii łączników tego co materialne z tym co zmysłowe.
Zaznaczyć też wypada, że pokoleniu hobbystów mojego rocznika plus/minus dwa-trzy lata rozpoczynać PRZYGODĘ wypadło w co tu dużo mówić DZIWNEJ rzeczywistości, nie mniej DZIWNYM i BIEDNYM kraju, bez tradycji i normalnego dostępu do przedmiotu... co nie jest bez znaczenia, bo nauczyło nas swego rodzaju szacunku dla RZECZY traktowanych jako sacrum z najwyższej półki, które oprócz wartości czysto materialnej w klasycznie handlowym rozumieniu tego słowa nasycone było wartością na miarę zdobyczy... nagrody... przywileju posiadania przedmiotu absolutnie wyjątkowego! I jest to niby naturalne i zrozumiałe - bo tak właśnie odbieramy efekty polowań na marzenia - ale... były czasy gdy nawet posiadanie odpowiedniej ilości gotówki nie stanowiło o sukcesie... a lizanie cukierków przez szybę stanowiło normę.
Nie od rzeczy jest też wspomnieć o innych aspektach: łatwo zauważyć, że wspomnienia są po prostu modne. Są dobrze widziane. Są też - związane z każdą teraźniejszością. W formie edytorskiej - zaczynają być popularne. Wystarczy zerknąć na rozmaite opracowania i leksykony, programy i projekty... |
|